Nadal Polska przedstawiana jest jako kraj niemal wyłącznie drobnotowarowej gospodarki, nadal brak choćby wzmianki o osobie prezydenta i Związku Radzieckim, nie uwzględniona została nawet propozycja, by zapoznać dziecko polskie z tym, czym żyje jego koleżanka czy kolega radziecki i czeski. O pracy robotnika wielkofabrycznego, górnika, o jej decydującej, kluczowej roli w naszej gospodarce dziecko nie nabędzie najmniejszego pojęcia. Przebija nawet jakby pewna niechęć, spychanie tej dziedziny produkcji na drugi plan, gdy na pierwszym staje rzemiosło.W handlu wciąż prywatna inicjatywa (sklep), jest i dom towarowy, ale wstydliwie pominięte, że to instytucja państwowa. Sprawa postępu technicznego na wsi wygląda niewyraźnie, o ile nie wręcz podejrzanie. Tato Olka kosi kosą, a tato Tomka żnie traktorem (z obrazka należy wysnuć wniosek, że to własny traktor, za tym nie jest to pochwała dla wyższej techniki, lecz dla kułaka i jego zapobiegliwości). Podobnie ma się rzecz z młynem parowym, gdzie nie »Samopomoc«, a bogaty młynarz jest uosobieniem wyższego poziomu techniki.Z elementarza nie dowie się dziecko nawet o tym, czemu się ono powinno pilnie uczyć. Spieszy ono do szkoły nawet w deszcz, ale motoru, siły pędnej, która powinna je tam pociągać, dobra kraju, autor nie pokazał.W krajach bloku radzieckiego podręczniki do nauki czytania poddawane były różnym wpływom. Pokazują to przywołane fragmenty recenzji wydawniczej Elementarza Mariana Falskiego z 1948 r. Nie wszystkie uwagi recenzentów zostały wtedy uwzględnione. Książka Joanny Wojdon analizuje to, co trafiło do rąk pierwszoklasistów, i stara się zrekonstruować stworzony w ten sposób obraz świata.