Maria poczuła, że miękną jej kolana. Widocznie zbladła, bo nagle recepcjonistka ocknęła się z zasłuchania, wybiegła z za kontuaru i podsunęła Marii krzesło, a potem wyjęła spod lady wodę mineralną, nalała do szklanki i postawiła przed zbielałą kuracjuszką. - Ja... Jak to...- wychrypiała Maria do słuczawki- prze...Heniek nie żyje...Zginął w Powstaniu Warszawskim... - Co też pani mówi- zdziwiła się ta Jane- tylko był ranny, utyka. To pani nie żyje. Dlatego tata się tak przejął. Mama też. To pani zginęłą.