Wprowadzono godzinę policyjną, zabroniono poruszania się po mieście, dlatego ukradkiem, z ukrycia robiłem zdjęcia - wspomina Jacek. - Miałem pecha. Znienacka poczułem na plecach lufę pistoletu maszynowego. Odwróciłem się, by zobaczyć przed sobą rozwścieczonych żołnierzy. Popchnęli mnie pod mur. I wtedy, gdy sekundy dzieliły mnie od śmierci, stał się cud.
Przejeżdżający przypadkiem oficer uratował go od niechybnej śmierci, wsadził do jeepa i odstawił do hotelu. Tam, siedząc nad szklanicą whisky, powoli dochodził do siebie, uświadamiając sobie, jak wiele w życiu zależy od przypadku, odrobiny szczęścia. A on był dzieckiem szczęścia. Sprawdził to wielokrotnie w dotychczasowym życiu, choć głośno odżegnywał się od takich sugestii. Swoje sukcesy opierał na solidniejszej podbudowie niż złudne szczęście.
Wokół wielowymiarowej postaci Jacka Pałkiewicza narosło sporo legend. W roli dobrowolnego rozbitka pokonał samotnie Atlantyk. Jest weteranem Sahary i Syberii. Przecierał szlaki na Borneo i Nowej Gwinei. Twórca survivalu w Europie. Szkolił liderów biznesu w przekraczaniu barier osobowości. Przygotowywał brygady antyterrorystyczne do działań w niegościnnych klimatach dżungli, pustyni i Arktyki. W 1996 r. rozwiązał zagadkę źródła Amazonki, które wcześniej było przedmiotem niekończących się spekulacji. Odkrycie to zostało zatwierdzone przez właściwe instytucje peruwiańskie i otworzyło, jako pierwszemu Polakowi, drzwi do superelitarnego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie, instytucji poświadczającej sławę eksploratora.