Po II wojnie światowej do Gdańska, przybyły tysiące Polaków, którzy szukali tu lepszego miejsca na Ziemi.
Historia nie rodzi się jednak w próżni i ich pojawienie się poprzedził dramat autochtonów, zamieszkujących Wolne Miasto od setek lat. Mowa o gdańskich Żydach, zmuszonych przez Niemców do emigracji lub zamordowanych w obozach zagłady. Szybko o tym zapomniano, a przedwojenna historia miasta nad Motławą była przez dekady niewygodna dla władzy i społeczeństwa. Dopiero po latach pojawiła się refleksja, że przecież nie byliśmy tu od zawsze, a koniec wojny nie był rokiem zerowym. Zaczęły się nawarstwiać pytania: Kim byli nasi poprzednicy? Co po nich zostało? Jak pamięć o nich wpływa na naszą tożsamość? Postanowił na nie odpowiedzieć Przemysław Gulda, a efektem jego pracy jest książka Moi sąsiedzi nie żyją (Wydawnictwo Oskar).
Autor opisuje w niej historię swojego mieszkania we Wrzeszczu, mozolnie rekonstruując ją z przedwojennych dokumentów i zapisków. Postać Heleny Pulvermacher – lokatorki domu przy Johannistal we Wrzeszczu – stała się dla niego punktem wyjścia do opowieści o XX-wiecznym Gdańsku w skali mikro, ale nie tylko. Moi sąsiedzi nie żyjąto książka, która uświadamia nam, że przeszłość niejednokrotnie wpływa na teraźniejszość, a szukanie własnych korzeni może prowadzić do zaskakujących wniosków.