Kiedy pisze o miłości, to można się nie tylko wzruszyć. Bo przecież życie po stracie kogoś bliskiego, po rozstaniu jest „samotnością samotności”, ucieczką, skazaniem się na obecność miejsc i przedmiotów, które kiedyś świeciły blaskiem wypełnione wspólną obecnością, a które dziś już tylko zadają ból. Piegza jest konsekwentna w swoich wyznaniach, wiersz po wierszu buduje obraz miłości, w którym nie ma miejsca na nadzieję. W jednym z wierszy napisze:Przyjdź do mnie w ciszyw ciszy mnie pokochajw ciszy mnie zawiedźi w ciszy mnie rzuća ja w tej ciszyzachowam cię w sercu.(…Pocałuj ciszę) Jak można pocałować ciszę? Co to za cisza, która krzyczy, z której nie ma możliwości ucieczki. Te oksymoroniczne wyznania wzmacniają jedynie dramat kochającego serca. Ale poezja Piegzy to nie tylko miłosne wyznania, apostrofy do obiektu uczuć. Bardzo cenne są w tomiku te utwory, w których adresatem jest Życie, pozornie proste i zwyczajne, z wszelkimi przejawami dobra i piękna, zła i brzydoty. W wierszu Kocham napisze: Żeby tylko znalazł się ktośkto mnie nauczy jak znosić całe złojak pojąć to czego nie można zrozumiećjak słuchać i nie bać się chowaćw dłoniach zranionego wróblamoknąć w deszczui nie bać się mówić kocham. Poezja Piegzy jest budowana ze szczegółów, drobiazgów, gestów, wrażeń, ulotnych chwil, często oryginalnie zmetaforyzowanych, zaskakująco spuentowanych. Ciekawy debiut.