Cztery wielkie ptaki z hukiem skrzydeł oddalały się od ziemi, dźwigając cielska ku niskim chmurom. Klekot sępich dziobów umilkł, rozbrzmiewało tylko bulgotliwe, niewyraźne sapanie ścierwojada, którego wielki kot trzymał zębami za gardło. Sęp zakrywał go niemal zupełnie, lecz kocur, leżąc pod nim, mocno trzymał przednimi łapami. Ptakiem nieustnannie podrzucało; Rbit schował naraz pazury przednich łap i puścił sepią szyję, a wtedy ostatnie potężne wierzgnięcie odrzuciło padlinożercę, odsłaniając jaskrawe tylne pazury kota, który jednym ruchem przekręcił się na ziemi- i znów stał na wszystkich czterech łapach. Leżące o odległości dwóch kroków ptasie ścierwo wystawiło na widok rozerwany brzuch, z którego wydostały się podarte wnętrzności. Połamane o zbroję szpony jeszcze zaciskały się i otwierały spazmatycznie.