"Słowa, słowa, słowa..." - mówi melancholijnie Hamlet, emblematyczna figura nowożytności. Naszej współczesności bliski jest zarówno w niepokój i nieufność wobec retoryki, jak i tęsknota za harmonią słów i rzeczy. Natarczywie towarzyszą jej pytania: Czy za słowami kryje się zwykła pustka? Czy też może nadmiar nienazywalnej, nieuchwytnej rzeczywistości, jakieś znaczenie? Czy istotnie, jak nigdy dotąd w historii, inflacja słowa nie była taka wysoka? Czy też, jak nigdy dotąd, obszar mowy upadłej nie był tak kolosalny? A jednocześnie - jak to jest, że aby ocalić siebie, drugiego czy rzeczywistość, można dać tylko słowo? I że czasem to jedno słowo wystarczy?