W tym świecie kocha się na zabój, walczy na śmierć i życie. W głowach buzuje spieniona sarmacka łacina, w uszach - o ile nie podgolono ich na sejmiku - słychać świst szabli, a w ustach czuć smak wina i świeżo przelanej krwi.
Dostałem tą książką przez łeb, jakbym dostał szablą - czarną szablą. Doskonały pretekst, żeby porzucić ten łzawy padół i spędzić kilka wspaniałych wieczorów wśród stepów, honorowych ludzi i prostych reguł. To brutalny, ale piękny świat, który odszedł, a mimo to - dzięki Komudzie - pojawia się znowu na wyciagnięcie ręki. Ech...wynająć by pana Dydyńskiego...
Jarosław Grzędowicz,
autor "Pana Lodowego Ogrodu"