Korespondencja z fascynującym człowiekiem musi być niezwykła. Adresatką listów elektronicznych była dziennikarka Liliana Śnieg-Czapl ewska. Gdy zaproponowała Artyście wywiad-rzekę, odmówił, ale w latach 2003-2005 napisał do niej ponad 600 listów. Wyszedł z tego bli sko dwuletni swoisty zapis rzeczywistości "a la Bexa".
Zdzisław Beksiński - jeden z najwybitniejszych polskich malarzy, niegdyś fotograf i rzeźbiarz, był niezwykłym, pełnym sprzeczności c złowiekiem. Eremita, ekscentryk, zamknięty w swoim świecie, do którego na co dzień dopuszczał jedynie wtajemniczonych, "od święta" z nacznie więcej. Wielbiciel hamburgerów i coca-coli, znawca Biblii i erudyta, wszystko nazywający po swojemu. Ironista rzadkiej wody. Jak ognia unikał całego blichtru tego świata, na bankiet by się go końmi nie zaciągnęło. Spolegliwy dla tych, którzy mieli szczęści e zaliczać się do Jego przyjaciół. W krótkim czasie stracił najbliższych (syn Tomasz Beksiński, wybitny tłumacz i znawca muzyki pope łnił samobójstwo w Wigilię 1999 r.), mimo to pozostał pogodnym, lubiącym bliźnich człowiekiem.
To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych. Są nimi wielcy artyści. Gdy przyszła śmierć, okrutna i bezsensowna, był w świetnej fo rmie. Malował całymi dniami, wciąż inaczej. Zapłacił za swoją dobroć - śmierć miała znajomą twarz. Ostatni list napisał o godzinie 1 0.38 dnia 21 lutego 2005 r.