am Jacek Dydyński, kiedyś szlachcic, polski pan.Teraz banita wyjęty spod prawa!Tyle znaczyłem, co szabla, którą najmowałem za złoto magnatów.Dziś nie mam nic!Dworu, rodziny… Straciłem młodość w zwadach, pojedynkach.Wzgardzony, wyśmiewany, oddaję szablę, co kiedyś służyła hetmanom - na usługi pięknej kurtyzany.Stworzenia – jak mówią - bez duszy. Zabić je - ot jak świecę zgasić.Ja jednak wiem, że to nieprawda…Bo zamieniłem szlachecką fantazję…Na miłość ladacznicy.Dziś zagram o nią w kości z samą panią Śmiercią.